poniedziałek, 31 października 2011

Stary Młynek

    Dzisiaj trochę o Starym Młynku.

  Kawiarnia ta mieści się tuż przy Łazienkach Królewskich. To właśnie stamtąd idąc postanowiliśmy ją sprawdzić. Lokal mieści się w parterze Hotelu Hera. Budynek nie czaruje, jednak oprawa samej kawiarni przyciągnęła nas. Plus za nazwę, mnie się podoba :)


    Stary Młynek urządzony został w podłużnym, prostokątnym pomieszczeniu. Jego wnętrze należy do tych prostych, uporządkowanych, ze stonowaną dekoracją. Działa to na jego korzyść. Nie ma żadnego przegięcia. Nie znajdziesz tu wyszukanego designu. Niemniej meble i dekoracje dobrze grają ze sobą. Stoliki przygotowane są dla dwóch, czterech osób lub dla większych grup. Podobno kiedyś przeprowadzono badania, że ludzie zajmują w kawiarniach w pierwszej kolejności miejsca w zakamarkach i pod ścianami. Najwyraźniej jesteśmy w tej grupie bo wybraliśmy kąt z kanapami. Nie należały do najlepszych na świecie bo oparcie się o oparcie (jakkolwiek dziwnie to zabrzmi) wymagało niemal położenia się. No ale jeśli stawiają takie kanapy to niech się nikt nie dziwi że goście leżą przy stole. Widocznie leżenie na kanapie było odpowiednim zachowaniem w odpowiednim miejscu, toteż nikt krzywo nie patrzył. A niechby spróbował!:) 

      Zamówiliśmy cafe latte zwykłą i z syropem kokosowym. Na kawę nie narzekamy. Podana została szybko, miała ładne warstwy (wiem wiem, latte nie musi mieć warstw, warstwy to latte macchiato. Ale warstwy dodają estetyki kawie :) ) No i można było zapłacić przy barze i nie trzeba było czekać na nie wiadomo co.

       Stary Młynek ma przede wszystkim jedną wielką zaletę - lokalizację.
Każdy lubi przejść się po Łazienkach. Niestety kawiarnie w samym parku często odpychają cenami, kolejkami i długim czekaniem na obsługę, która ma do ogarnięcia pełną salę obcojęzycznych klientów. W Starym Młynku natomiast zamówisz tu kawę i jedzenie w całkiem niezłych jak na tę okolicę cenach. No i odpoczniesz od zgiełku w sympatycznym lokalu. A do pięknych Łazienek masz dosłownie kilka kroków.
Polecamy :)

S&L

Stary Młynek, róg ulic Belwederskiej i Gagarina

niedziela, 23 października 2011

Czytadło

fot. A.M.
Koło Czytadła przechodziliśmy kilka razy. Już sama nazwa wydawała się interesująca i co ciekawsze, adekwatna do pomysłu na wnętrze. Toteż wybraliśmy się tam dziś wieczorem.

Lokal znajduje się na warszawskim Nowym Mieście od dosyć niedawna (ul. Freta) . Znajduje się w miejscu gdzie na odcinku jedynie parunastu metrów drogi miniesz aż 4 kawiarnie/bary! 

Wnętrze lokalu zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Kawiarnia urządzona jest całkowicie nowocześnie, ale w przeciwieństwie do wielu nowoczesnych wnętrz małych gastronomii urządzonych plastik-blacha-byle jak, sprawia wrażenie dobrze skomponowanej całości. Zestawienie białych ścian z ceglanymi... Cóż, zawsze podkreślam że mi się takie połączenia we wnętrzach podobają :) Lokal ma bardzo funkcjonalny rozkład pomieszczeń, sala dla palących jest rzeczywiście oddzielona korytarzykiem od sali dla niepalących, jednocześnie nie jest jakąś odizolowaną klitką także każdy znajdzie coś dla siebie. Na stolikach stoją wrzosy i eleganckie stojaczki na serwetki, a na ujednoliconych fotelach i kanapach leżą bardzo ładne poduszki. Tym co wyróżnia Czytadło są, rzecz jasna, regały z książkami. Siedząc przy kawie możesz przejrzeć leżące tam prospekty wydarzeń kulturalnych albo wyszukać stosowną do danego momentu książkę :) W kawiarni panuje spokojna atmosfera, obsługa (jednolicie ładnie ubrana) nie narzuca się i nie czyha nad głową aby zabrać puste filiżanki. W końcu wpadasz tu na kawę i książkę a to trwa dłuższą chwilę, prawda?

Kawa jest dobra, całkiem ładnie podana w filiżance z ciasteczkiem. Niestety jednak nie na studencką kieszeń, jeśliby chcieć tam wpadać częściej. To jedyny minus jaki zaobserwowaliśmy podczas dzisiejszej wizyty. Pod tym względem lokal przegrywa w porównaniu z kilkoma w pobliżu. No ale jeśli Ci to nie przeszkadza, to żadnych przeciwwskazań nie ma. Podobało nam się, że zapłaty nie wkłada się do żadnej skórzanej koperty ani innego dziwnego pudełeczka tylko normalnie można zapłacić przy kasie, a tam nie ma żadnego bałaganu (o dziwo, przy prawie pełnej sali, a to kolejny plus)

W Czytadle możesz spróbować dużej ilości niespotykanych piw, przeróżnych naleśników, pierogów i dobrej kawy. Ale Czytadło to przede wszystkim naprawdę ładny lokal urządzony z klasą. Jeśli lubisz nowoczesne wnętrza w zaaranżowanych starych kamienicach, to coś dla Ciebie. 

S & L



poniedziałek, 17 października 2011

KAWA lerka - plac Wilsona:>

Kawiarnia, o której chciałabym dziś opowiedzieć, ma jedną zasadniczą zaletę. Znajduje się na warszawskim  placu Wilsona - placu do niedawna niemal całkowicie zdominowanym przez banki. 2 lata temu otwarta została restauracja Amrit, a po sąsiedzku powstać miała kawiarnia. Jako że prawie codziennie przejeżdżam przez ten plac ciekawiło mnie niezmiernie cóż to będzie za miejsce. W końcu otworzyli.

Odwiedziliśmy wilsonową kawiarnię kiedy jeszcze ciężko było sprawdzić jak się nazywa. Szyld z ciekawą nazwą :






pojawił się nieco później. Wystrój ciągle jeszcze ewoluował, gdyż nie widać było zbytnio przewodniej idei wnętrza. Z tego powodu nie ocenię go tu pod względem wizualnym. Niemniej, jak patrzę ostatnimi czasy przechodząc koło Kawalerki widzę, że coś zaczyna się dziać. W lokalu pojawiły się kanapy i inne sprzęty. Kawiarnia zaczyna żyć. Tablice zapraszają na croissanty i kawę na miejscu oraz na wynos.

Plac Wilsona codzień przemierzają ogromne ilości zabieganych ludzi (stacja metra, cóż się dziwić...) . Kawalerka stara się porwać zabieganych Warszawiaków w miejsce gdzie gra nastrojowa muzyka i gdzie można w spokoju napić się czegoś dobrego na kanapie w stylu retro. Co kto lubi oczywiście :)  Wydaje mi się, że ta kawiarnia, jaka by nie była, to krok w stronę tworzenia przestrzeni miejskiej bardziej przyjaznej dla ludzi. Ja tam wolę mijać kawiarnie niż same banki i apteki.
Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń, a do Kawalerki na pewno jeszcze zajrzymy. Najprawdopodobniej na kawę, bo całkiem tu ona w porządku.

Pozdrawiamy z Żoliborza.

S. & L.



źródło obrazka:  http://pl-pl.facebook.com/pages/KAWALERKA-WILSONPLATZ/143726529028773?v=info

środa, 12 października 2011

Wieża Ciśnień

fot. A.M
    Giżycko, to miasto znane zapewne najbardziej z pięknego położenia pośród mazurskich jezior. Seminarium naukowe, w którym uczestniczyłam w tamtejszej twierdzy Boyen utwierdziło mnie w przekonaniu, że w mieście kryje się kilka naprawdę ciekawych architektonicznie obiektów. Chciałabym przybliżyć Wam miejsce, które odkryliśmy z L. właściwie przypadkiem, a mianowicie kawiarnię na szczycie giżyckiej Wieży Ciśnień.

    Wieża Ciśnień to widoczna już z daleka ceglana, neogotycka budowla. Niegdyś zaopatrywała miasto w wodę, a dziś stanowi miejsce różnych ekspozycji. Na jej poszerzonym szczycie mieści się natomiast naprawdę interesująca kawiarnia. Wchodząc tam nie mieliśmy pojęcia że może się tam znajdować gastronomia (brak informacji na mieście? Hmm, może nie zauważyłam, może rzeczywiście nie było. A szkoda byłoby, bo to naprawdę warte polecenia miejsce). 


    Korzystając z kawiarni można zająć miejsce na którejś z 3 kondygnacji (plus za różnorodność). Oczywiście najlepiej prezentuje się sala na samym szczycie - przestronna, przeszklona, otoczona tarasem widokowym Wieży. Poniższe piętra zaadaptowane na salę kawiarni są nastrojowe i przytulne. Wnętrze sprawia wrażenie całościowo zaprojektowanego - ujednolicone stoliki, krzesła, styl dekoracji, barek. Moim zdaniem lokal jest typowym przykładem nowego życia historycznej architektury, spreparowanego naprawdę z głową. Kawiarnia nie zdominowała budowli, nie zniszczyła jej odbioru, a wręcz dodała jej uroku. Odpowiednio zareklamowana przyciągnęłaby potencjalnych zwiedzających do wieży, nawet tych co się krzywią słysząc słowo "zwiedzanie". Myślę, że zapamiętaliby ten zabytek właśnie przez jego interesującą nowoczesną adaptację.

fot A.M.
    Jeśli chodzi o menu, kupisz tu różne rodzaje kawy i wszelakiej formy desery (pozdrowienia dla G. i I. ! :D ), naprawdę niezłe. Obsługa również w porządku, nie narzuca się, nie kręci się w kółko byleby zabrać puste naczynia i wyperswadować kolejne zamówienia (kolejny plus). No i nie ma się co martwić ewentualnymi kaloriami nabytymi w kawiarni. Wystarczy, że wejdziesz na wieżę i zejdziesz z niej bez użycia windy ;-)
Z całą pewnością polecamy
S & L




A na dokładkę widok z Wieży :-)

fot. A.M.

niedziela, 9 października 2011

Drukarnia

Na dworze wrednie zimno, nogi same niosą do jakiegoś ładnego, ciepłego miejsca. Najlepiej jak najbliżej. Tym sposobem wybraliśmy się do Drukarni. Jako że lokal znajduje się tuż przy Gmachu Głównym PW, zdarzyło mi się już kiedyś tam zawitać, jednak nigdy na kawę, zawsze była to pizza, spożywana w większym gronie. Tym razem wybraliśmy się tam z L.  

Podobno PW to w zdecydowanej większości panowie :P Cóż, puby pubami, całkiem sympatyczne no i oczywiście zawsze mile widziane w pobliżu uczelni. Niemniej mnie osobiście brakuje w tej okolicy normalnych, najzwyklejszych, kawiarń. Takich gdzie można usiąść na dłużej i posiedzieć przy jakiejś dobrej kawie. Naprawdę niewiele ich jest w tej okolicy. Najbliżej chyba Green Coffee na pl. Konstytucji i W biegu na Zbawiciela. A więc pierwszy plus Drukarni - lokalizacja. 

Drugi - nazwa, naprawdę fajny pomysł. A przy okazji oprawa graficzna, logo, menu itd - oczywiście znajdą się niedociągnięcia, jak wszędzie - ale tworzy to spójną całość, utrzymana w starej "drukarnianej" stylistyce, postarzany courier new itd. Czepiam się, ale to ważne. Takie rzeczy zapamiętuje się, bądź nie. 
Wnętrze nie należy ani do tych zbyt przestronnych, ani do klaustrofobicznych. Urządzone jest prosto i bez zbędnych ozdobników które gryzłyby oczy. I stoją stare maszyny. Niekoniecznie drukarskie :P ale dodaje to lokalowi charakteru. Mogłoby być ich więcej... No i więcej grafik kojarzących się z gazetą, drukiem.. Hmm? :)

Na obsługę nie narzekamy. Nikt nie podchodził co chwila i nie wiercił człowiekowi dziury pod tytułem: "czy coś jeszcze? a może jeszcze? a na pewno? a może sobie pójdziecie?" Nie poczujesz się jak intruz. No i można zapłacić przy kasie wychodząc a nie kopertą, którą się zostawia na stole. Jeśli chodzi o menu, nie mogę niczego zarzucić. Kawy wybraliśmy z listy naprawdę wielu pozycji. Podaną w ładnych, wysokich szklankach można było pić bez pośpiechu. Bo przecież o to właśnie chodzi jesienią, prawda? 

Pozdrawiam,
S.

a więcej o Drukarni tu: